ROZDZIAŁ
II
"PRZESZŁOŚĆ JEST JAK NAJCIEMNIEJSZY KOSZMAR...
RAZ ZAWALISZ, A BĘDZIE CIĘ PRZEŚLADOWAĆ
DO KOŃCA..."
Pomagałam właśnie rozstawiać talerze pani Angelinie kiedy do uszu dobiegło mnie skrzypienie butów zbliżającego się gościa. Nagle bicie mojego serca przyśpieszyło, a dłoń w której trzymałam niebieski talerz zaczęła się trząść."A co jeśli się mu nie spodobam? " - zadawałam sobie pytanie, które w zaistniałej sytuacji wydawało się wręcz dziwne. Może lepiej byłoby zaszyć się w moim nowym,przytulnym pokoju zamiast narażać się na porażkę. Nie lepiej nie, bo takim zachowaniem wzbudzę ciekawość w Gregorze. Nie mam innego wyboru, jak tylko przeczekać w spokoju tą kolację, może nawet uda mi się w ogóle nie odezwać. Podobno nadzieja umiera ostatnia. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka oraz tupot kroków zbiegającego Gregora po skodach.
-Ja otworzę. - dało się słyszeć wołanie Schlieriego.
I już po chwili w holu ukazała się rozczochrana głowa wysokiego chłopaka truchtającego do frontowych drzwi. Szybko wbiegłam do kuchni żeby nie zwracać na siebie zbytecznej uwagi, ale na próżno, ponieważ
pani Angelina widząc moją przerażoną minę, wzięła mnie w objęcia i zaprowadziła z powrotem do jadalni, w której siedzieli już Gregor i odwrócony do mnie tyłem blondyn.
-No, a oto nasza nowa współlokatorka. Thomas poznaj Clau. -przedstawił mnie Gregor.
-Hej. -rzuciłam szybko, po czym klapnęłam na najbardziej oddalone miejsce od Thomasa próbując nie patrzeć na niego, jak i nie zwracać na siebie znacznej uwagi.
-Siemka, miło będzie widywać tutaj jakąś nową osóbkę. - powiedział z ciepłem w głosie Thomas.
Po tych słowach nie wytrzymałam, spojrzałam na nowo poznanego chłopaka. A moim oczom ukazał się bardzo przystojny niebieskooki blondyn. O ślicznie zaróżowionych policzkach i pięknie szelmowskim uśmiechu. Jego uśmiech był zaraźliwy, moje kąciki ust uniosły się ku górze, w duchu liczyłam tylko na to, żeby się nie zaburaczyć. Pani Schlierenzauer wniosła po chwili talerze pełne jedzenia oraz kubki gorącej czekolady. Co było dla mnie nowością, gdyż nigdy nie piłam czegoś takiego, ale jak się później okazało ten gorący napój był przepyszny.
Wszyscy byli pochłonięci jedzeniem, więc siedzieliśmy w ciszy, co mnie bardzo cieszyło. Jednak po kilkudziesięciu minutach jedzenie się skończyło,a pani Angelina wyszła do kuchni, aby pozmywać. Chłopaki przez moment
rozmawiali o treningu,ale po chwili temat im się wyczerpał i ich spojrzenia padły na mnie.
-Ehm, to może ja już pójdę do siebie -wydusiłam cicho.
-Nie, no co ty zostań jeszcze, możesz nam opowiedzieć coś o sobie z chęcią posłuchamy, co nie Thomas ?
-No pewnie. - odpowiedział blondyn po czym posłał mi przepiękny szeroki uśmiech.
-O mnie ? Ale tu nie ma nic do opowiadania. -speszyłam się.
-No weź nie bądź taka, przecież normalny człowiek nie opuszcza swojego rodzinnego miasta i nie wyjeżdża na drugi koniec świata tak sobie, dla zabawy. Coś się musiało stać...-powiedział z ciekawością w głosie Thomas.
Obiecałam sobie, że się nastawie na najgorsze, jednak to nic nie dało. W jednej sekundzie wszystko mi się posypało, moja determinacja, żeby zrobić fajne wrażenie na miłym chłopaku, nie wytrzymała tak cholernie trafionego stwierdzenia. W głowie miałam sceny z wypadku moich rodziców, a w oczach zaszkliły mi się łzy.
Jednak nie chciałam zrobić z siebie głupka, starałam nie dać po sobie poznać, że coś mi się dzieję.
-Wiecie co, chyba jednak pójdę się położyć-rzuciłam,po czym szybkim krokiem wyszłam z jadalni i już
za drzwiami do oczu napłynęły mi gorzkie łzy. Przez mgłę słyszałam jak Thomas żegna się z Gregorem i wychodzi z domu na podwórko, ale to mnie w tym momencie nie obchodziło. Weszłam do mojego małego pokoju i rzuciłam się na łóżko, żeby ukryć załzawioną twarz w poduszkach.
-Co ty płaczesz.? -dobiegło mnie ciche westchnienie chłopaka.
-Zdaje ci się, a teraz jeśli łaska to wyjdź. -chlipnęłam jeszcze głośniej.
Moje słowa jednak nic nie znaczyły dla Gregora, wręcz przeciwnie, zamknął drzwi i przysiadł koło mnie na łóżku.
-Ej, coś się stało ?
-Jeszcze pytasz ? Zresztą nie ważne, nie mam zamiaru o tym rozmawiać z nikim, a tym bardziej z tobą.
-Ehh,
Gregor wydawał się zmartwiony moim zachowaniem, w pewnej chwili poczułam nagłą więź z tym miłym chłopakiem. Wydawał mi się jedyną osobą, której mogłabym powiedzieć wszystko, a on wysłuchałby mnie i udzielił przyjacielskiej pomocy.
Podniosłam się, żeby móc spojrzeć na Schlieriego, nasze oczy się spotkały. Jego wzrok zachęcał mnie do wyznania mu całej prawdy, ale nie wiedziałam, czy dałabym radę.
-Czy umiesz dochować tajemnicy ? -zapytałam
-Tak, umiem też pocieszyć jeśli trzeba....
-Obiecujesz
-Tak.
-...ehhm..,
Kiedy miałam 5 lat, wybraliśmy się z rodzicami na wycieczkę w góry. Oni siedzieli z przodu, a ja z tyłu w foteliku, podziwiając widoki...
było super, zima, śnieg, pięknie osłonięte białym puszkiem drzewa..-do oczu napłynęła mi
kolejna warstwa łez - jechaliśmy wsłuchując się w szaloną muzykę Green Day'a kiedy nagle...- urwałam, bo moja twarz była cała mokra, a ja nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. -...nagle tata się zatrzymał, bo na drodze stało jakieś przestraszone zwierze.
Wtedy mama do mnie powiedziała : „Pamiętaj kochanie...
Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt,ten nie może być dobrym człowiekiem.” Po chwili zwierze uciekło, a tata ruszył...-znowu
urwałam moją przemowę, a słysząc kolejną ciszę Gregor przysuną się do mnie i objął mnie ramieniem,po
czym zaczął lekko kołysać.- ...wiesz to były ostatnie słowa, które usłyszałam od mamy...,później był tylko krzyk.
W pewnej chwili, poczuliśmy trzęsienie, kiedy się obróciłam, zza tylnego okna dostrzegłam lawinę głazów lecącą w stronę naszego samochodu. Auto było pchane na strome urwisko, zanim jednak spadło tata otworzył drzwi
a ja przez nie wyleciałam.....- rozryczałam się jeszcze bardziej, a Gregor starał się utrzymać powagę, lecz
po jego twarzy widać było zmartwienie. -...samochód spadł, a za nim kilkadziesiąt głazów...,udało mi się uciec,lecz
byłam mała i nie wiedziałam w którą stronę mam iść, więc po chwili padłam na ziemię....ocknęłam się w szpitalu,
ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę moich rodziców. - kiedy wypowiedziałam ostatnie słowa, poczułam
nagłą ulgę, choć na twarzy pojawiały się kolejne łzy, a mój pocieszyciel nadal nie wypuszczał mnie z objęć.
-Przykro mi....-wyszeptał.
-Mnie też. -Gregor uniósł moją mokrą twarz, po czym swoim ciepłym rękawem wytarł ją.
-Pamiętaj, że jestem. -popatrzyłam w jego piękne oczy, a po chwili wtuliłam się w jego ciepłe objęcie. Marzyłam o tym, aby mnie nigdy nie puścił, żeby mnie przytulał, aż usnę. I tak właśnie się stało, nie minęło 5minut, a ja dzięki słodkiemu i przyjemnemu szeptowi Gregora udałam się do Krainy Morfeusza...
"PRZESZŁOŚĆ JEST JAK NAJCIEMNIEJSZY KOSZMAR...
RAZ ZAWALISZ, A BĘDZIE CIĘ PRZEŚLADOWAĆ
DO KOŃCA..."
Pomagałam właśnie rozstawiać talerze pani Angelinie kiedy do uszu dobiegło mnie skrzypienie butów zbliżającego się gościa. Nagle bicie mojego serca przyśpieszyło, a dłoń w której trzymałam niebieski talerz zaczęła się trząść."A co jeśli się mu nie spodobam? " - zadawałam sobie pytanie, które w zaistniałej sytuacji wydawało się wręcz dziwne. Może lepiej byłoby zaszyć się w moim nowym,przytulnym pokoju zamiast narażać się na porażkę. Nie lepiej nie, bo takim zachowaniem wzbudzę ciekawość w Gregorze. Nie mam innego wyboru, jak tylko przeczekać w spokoju tą kolację, może nawet uda mi się w ogóle nie odezwać. Podobno nadzieja umiera ostatnia. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka oraz tupot kroków zbiegającego Gregora po skodach.
-Ja otworzę. - dało się słyszeć wołanie Schlieriego.
I już po chwili w holu ukazała się rozczochrana głowa wysokiego chłopaka truchtającego do frontowych drzwi. Szybko wbiegłam do kuchni żeby nie zwracać na siebie zbytecznej uwagi, ale na próżno, ponieważ
pani Angelina widząc moją przerażoną minę, wzięła mnie w objęcia i zaprowadziła z powrotem do jadalni, w której siedzieli już Gregor i odwrócony do mnie tyłem blondyn.
-No, a oto nasza nowa współlokatorka. Thomas poznaj Clau. -przedstawił mnie Gregor.
-Hej. -rzuciłam szybko, po czym klapnęłam na najbardziej oddalone miejsce od Thomasa próbując nie patrzeć na niego, jak i nie zwracać na siebie znacznej uwagi.
-Siemka, miło będzie widywać tutaj jakąś nową osóbkę. - powiedział z ciepłem w głosie Thomas.
Po tych słowach nie wytrzymałam, spojrzałam na nowo poznanego chłopaka. A moim oczom ukazał się bardzo przystojny niebieskooki blondyn. O ślicznie zaróżowionych policzkach i pięknie szelmowskim uśmiechu. Jego uśmiech był zaraźliwy, moje kąciki ust uniosły się ku górze, w duchu liczyłam tylko na to, żeby się nie zaburaczyć. Pani Schlierenzauer wniosła po chwili talerze pełne jedzenia oraz kubki gorącej czekolady. Co było dla mnie nowością, gdyż nigdy nie piłam czegoś takiego, ale jak się później okazało ten gorący napój był przepyszny.
Wszyscy byli pochłonięci jedzeniem, więc siedzieliśmy w ciszy, co mnie bardzo cieszyło. Jednak po kilkudziesięciu minutach jedzenie się skończyło,a pani Angelina wyszła do kuchni, aby pozmywać. Chłopaki przez moment
rozmawiali o treningu,ale po chwili temat im się wyczerpał i ich spojrzenia padły na mnie.
-Ehm, to może ja już pójdę do siebie -wydusiłam cicho.
-Nie, no co ty zostań jeszcze, możesz nam opowiedzieć coś o sobie z chęcią posłuchamy, co nie Thomas ?
-No pewnie. - odpowiedział blondyn po czym posłał mi przepiękny szeroki uśmiech.
-O mnie ? Ale tu nie ma nic do opowiadania. -speszyłam się.
-No weź nie bądź taka, przecież normalny człowiek nie opuszcza swojego rodzinnego miasta i nie wyjeżdża na drugi koniec świata tak sobie, dla zabawy. Coś się musiało stać...-powiedział z ciekawością w głosie Thomas.
Obiecałam sobie, że się nastawie na najgorsze, jednak to nic nie dało. W jednej sekundzie wszystko mi się posypało, moja determinacja, żeby zrobić fajne wrażenie na miłym chłopaku, nie wytrzymała tak cholernie trafionego stwierdzenia. W głowie miałam sceny z wypadku moich rodziców, a w oczach zaszkliły mi się łzy.
Jednak nie chciałam zrobić z siebie głupka, starałam nie dać po sobie poznać, że coś mi się dzieję.
-Wiecie co, chyba jednak pójdę się położyć-rzuciłam,po czym szybkim krokiem wyszłam z jadalni i już
za drzwiami do oczu napłynęły mi gorzkie łzy. Przez mgłę słyszałam jak Thomas żegna się z Gregorem i wychodzi z domu na podwórko, ale to mnie w tym momencie nie obchodziło. Weszłam do mojego małego pokoju i rzuciłam się na łóżko, żeby ukryć załzawioną twarz w poduszkach.
-Co ty płaczesz.? -dobiegło mnie ciche westchnienie chłopaka.
-Zdaje ci się, a teraz jeśli łaska to wyjdź. -chlipnęłam jeszcze głośniej.
Moje słowa jednak nic nie znaczyły dla Gregora, wręcz przeciwnie, zamknął drzwi i przysiadł koło mnie na łóżku.
-Ej, coś się stało ?
-Jeszcze pytasz ? Zresztą nie ważne, nie mam zamiaru o tym rozmawiać z nikim, a tym bardziej z tobą.
-Ehh,
Gregor wydawał się zmartwiony moim zachowaniem, w pewnej chwili poczułam nagłą więź z tym miłym chłopakiem. Wydawał mi się jedyną osobą, której mogłabym powiedzieć wszystko, a on wysłuchałby mnie i udzielił przyjacielskiej pomocy.
Podniosłam się, żeby móc spojrzeć na Schlieriego, nasze oczy się spotkały. Jego wzrok zachęcał mnie do wyznania mu całej prawdy, ale nie wiedziałam, czy dałabym radę.
-Czy umiesz dochować tajemnicy ? -zapytałam
-Tak, umiem też pocieszyć jeśli trzeba....
-Obiecujesz
-Tak.
-...ehhm..,
Kiedy miałam 5 lat, wybraliśmy się z rodzicami na wycieczkę w góry. Oni siedzieli z przodu, a ja z tyłu w foteliku, podziwiając widoki...
było super, zima, śnieg, pięknie osłonięte białym puszkiem drzewa..-do oczu napłynęła mi
kolejna warstwa łez - jechaliśmy wsłuchując się w szaloną muzykę Green Day'a kiedy nagle...- urwałam, bo moja twarz była cała mokra, a ja nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. -...nagle tata się zatrzymał, bo na drodze stało jakieś przestraszone zwierze.
Wtedy mama do mnie powiedziała : „Pamiętaj kochanie...
Kto jest okrutny w stosunku do zwierząt,ten nie może być dobrym człowiekiem.” Po chwili zwierze uciekło, a tata ruszył...-znowu
urwałam moją przemowę, a słysząc kolejną ciszę Gregor przysuną się do mnie i objął mnie ramieniem,po
czym zaczął lekko kołysać.- ...wiesz to były ostatnie słowa, które usłyszałam od mamy...,później był tylko krzyk.
W pewnej chwili, poczuliśmy trzęsienie, kiedy się obróciłam, zza tylnego okna dostrzegłam lawinę głazów lecącą w stronę naszego samochodu. Auto było pchane na strome urwisko, zanim jednak spadło tata otworzył drzwi
a ja przez nie wyleciałam.....- rozryczałam się jeszcze bardziej, a Gregor starał się utrzymać powagę, lecz
po jego twarzy widać było zmartwienie. -...samochód spadł, a za nim kilkadziesiąt głazów...,udało mi się uciec,lecz
byłam mała i nie wiedziałam w którą stronę mam iść, więc po chwili padłam na ziemię....ocknęłam się w szpitalu,
ze świadomością, że już nigdy nie zobaczę moich rodziców. - kiedy wypowiedziałam ostatnie słowa, poczułam
nagłą ulgę, choć na twarzy pojawiały się kolejne łzy, a mój pocieszyciel nadal nie wypuszczał mnie z objęć.
-Przykro mi....-wyszeptał.
-Mnie też. -Gregor uniósł moją mokrą twarz, po czym swoim ciepłym rękawem wytarł ją.
-Pamiętaj, że jestem. -popatrzyłam w jego piękne oczy, a po chwili wtuliłam się w jego ciepłe objęcie. Marzyłam o tym, aby mnie nigdy nie puścił, żeby mnie przytulał, aż usnę. I tak właśnie się stało, nie minęło 5minut, a ja dzięki słodkiemu i przyjemnemu szeptowi Gregora udałam się do Krainy Morfeusza...
Kiedy się
obudziłam za oknem świeciło zimowe słońce. Po drugiej stronie
łóżka smacznie sobie chrapał nie kto inny jak Gregor. Miał
bardzo śmieszną, a zarazem słodką minę, niczym pięcioletnie
dziecko,które dostało cukierka. Uśmiechnęłam się od ucha do
ucha i cieszyłam tą chwilą, marząc, by móc spędzić ze
Schlierim jak najwięcej czasu. Odkąd tutaj przyjechałam tylko on
był dla mnie wsparciem, był moim prawdziwym przyjacielem, troszczył
się o mnie, pomimo tego, że dopiero co się poznaliśmy. Ułożyłam
się ponownie wygodnie na poduszkach i spróbowałam zasnąć, lecz
po chwili znów otworzyłam powieki, a moim oczom ukazała się
wielka flaga ze zdjęciami i pierwszą osobą, którą spostrzegłam,
był wścibski blondyn z wczorajszego wieczoru. Mój humor w jednej
chwili się zmienił, chciałam zaszyć się pod kołdrą, żeby
uciec przed rzeczywistością, ale mój pech na to nie pozwalał, bo
w tym samym czasie, ktoś lekko zapukał do drzwi. A moich uszu
dobiegł cichutki szept pani Angeliny. Nagle dało się słyszeć
ciche klnięcie pod nosem, to był Gregor, najwidoczniej cichy szept
mamy, wydał się dla niego bardzo głośny, bo z przestrachu, aż
spadł z łóżka, z głupim uśmiechem na twarzy popatrzył na mnie
i wybuchnął gromkim, niepohamowanym śmiechem, jego napaść była
zaraźliwa, a po chwili znów leżeliśmy na łóżku, wierzgając
nogami i trzymając się za bolące od śmiechu brzuchy. I właśnie
w tym momencie do pokoju weszła pani Angelina, po jej minie można
było rozpoznać, że nie jest zachwycona taką nagłą wizytą
Gregora z samiutkiego rana w mojej małej norze, a ja nie miałam
zamiaru mówić jej o tym, że śliczny blondyn nie tylko jest tutaj
od rana, ale spędził u mnie całą noc. Gospodyni domu
zaproponowała tylko naleśniki na śniadanie i pośpiesznie opuściła
moje lokum, widać było jej trochę niezręcznie.
Kiedy upewniliśmy się z moim nowym przyjacielem, że nasz poranny gość zszedł już do kuchni, odprężyliśmy się, po czym nastąpiła chwila głębokiego zadumania.
-Dziękuję – wyszeptałam po chwili dłuższego zastanowienia.
-Za co ? - zapytał ze zdziwieniem Gregor, po czym przeczesał sobie ręką rozczochrane włosy.
-Za wczoraj, dzięki tobie pierwszy raz w nocy nie miałam koszmarów i nie rzucałam się z lewa na prawo.
-aj, zawsze służę pomocą. - uśmiechnął się szelmowsko.
W tej właśnie chwili zadzwonił telefon blondyna, nie chciałam przeszkadzać w rozmowie, więc szybko wyślizgnęłam się z łóżka, założyłam miękki sweter i zeszłam boso na śniadanie. W kuchni ciepłym uśmiechem przywitała mnie pani Angelina.
-Mam nadzieję, że dobrze spałaś i Gregor cię nie obudził.
-Pierwszy raz od kilku lat nie miałam koszmarów – powiedziałam, po czym szybko odwróciłam głowę, aby mama Schlieriego nie mogła ujrzeć mojego zaczerwienienia na twarzy, bo przecież nie mogłam jej wypaplać, że już w pierwszy dzień po przybyciu do tak cudownego domu usnęłam w objęciach jej przesympatycznego syna, który na dodatek ma jakieś problem ze swoją ex.
Usiadłam przy stole i zabrałam się za spożywanie naleśników, które otrzymałam od cudownej gospodyni domu i które były oczywiście bardzo smaczne. Właśnie zjadałam drugą porcję mojego śniadania kiedy do kuchni wparował mój nowy najlepszy przyjaciel, zadziwiające było to iż w tak szybkim tempie zdążył się przebrać w sportowe cichy red bull oraz uczesać. Schlierenzauer popatrzył na mnie z litością, po czym usiadł na krześle.
-Jeszcze nie ubrana i nie pożywiona – zaśmiał się.
-Nieeee, a co ? - zapytałam z zaciekawieniem, po czym posłałam mu głupiutki
uśmiech niewinnego pięcioletniego dziecka.
-Jak to co, a zresztą dowiesz się w swoim czasie, ubierz się szybko.
-Ehh, okey.
Wybiegłam z kuchni i szybkim krokiem wpadłam do pokoju otworzyłam walizkę i wyciągłam czarne leginsy i długi biały top, a na to mój ukochany bawełniany sweter, przeczesałam szybko włosy i umyłam zęby, po czym wzięłam kurtkę i pobiegłam na dół. Przy drzwiach frontowych stał blondyn ze swoją sportową torbą, w ręku trzymał narty i jak zwykle głupkowato się uśmiechał.
-No wreszcie, kobiety powinno się trenować w wojsku, aby nie mizdrzyły się tyle przed lusterkiem.
-Ejj, nie powiem kto z samego rana kazał mi biegać po schodach w te i we wte.
-Oj i jak zwykle zwal winę na biednego.
-hahaha.
********pół godziny później**********
Mknęliśmy w ciszy 100km/h, ja zastanawiając się gdzie Gregor mnie wywozi, może chce mnie gdzieś wyrzucić na skraju lasu tak abym później nie znalazła drogi powrotnej, a może odwozi mnie z powrotem do babci, bo już ma mnie dość, On trzymając mnie w napięciu, ręce na kierownicy, uśmiechnięty od ucha do ucha, skoncentrowany na drodze i poważnych rozmyśleniach. Patrzyłam się jeszcze przez chwilę na jego śliczną twarz, i pewnie robiłabym to jeszcze dłużej, ale w tym właśnie momencie przed nami ukazała się skocznia narciarska, cudowna skocznia narciarska.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił z dużą satysfakcją w głosie.
-No okey, rozumiem, masz trening, czy coś tam, ale co ja mam do tego.?
-A coś ty myślała, że ja będę pracował, a ty w domu, przed moim telewizorem będziesz się płaszczyć, o co to, to nie. Postanowiłem, że zabiorę cię ze sobą i zamiast pod cieplutkim kocem, będziesz marzła na zimnie, siedząc pod skocznią. Prawda że dobry pomysł ? -uśmiechnął się kpiąco.
- A ktoś ci już kiedyś powiedział, że inteligencją to ty nie grzeszysz ?
- Tak, właśnie to słyszę. No dobra ruszmy się, muszę cię przedstawić kilku osobom, a później objaśnić ci gdzie możesz, a gdzie nie możesz chodzić.
-A Thomas będzie ? - zapytałam z jak najzimniejszą barwą w głosie.
-Tak, on akurat nie opuszcza ani jednego treningu.
-Shit.....ja tu lepiej zostanę.
-Nie wygłupiaj się.
Wyszliśmy z samochodu na zimne powietrze, znowu zaczął lekko prószyć śnieg, a poranne słońce schowało się za chmurami. Zrobiło się trochę ciemniej i zimniej, niż rano, ale taka pogoda właściwie poprawiała mi nastrój, kochałam deszcz i śnieg, mróz i chłód, czułam się wtedy podniesiona na duchu i silna. Schlierenzauer wyciągnął swoje rzeczy z bagażnika i wziął mnie za rękę tłumacząc po drodze gdzie jest toaleta, czy bar z gorącą czekoladą lub zimnymi napojami. Po chwili zaczęliśmy zbliżać się do jakiegoś budynku, zaczęły mi się lekko trząść kolana, bałam się, że w środku spotkam Thomasa. Gregor popatrzył na mnie ze zdziwieniem, po czym wzmocnił uścisk dłoni, aby dodać mi otuchy i wprowadził mnie do środka. Na moje szczęście nikogo tu nie było, dlatego odetchnęłam z ulgą, blondyn widząc moją reakcję uśmiechnął się szeroko, po czym rozłożył swoje rzeczy koło kaloryfera.
- Zostaniesz tu przez moment ?
-Uhm..
-Nie bój się, skoczę tylko po kombinezon i jakąś ciepłą kurtkę dla ciebie, bo w tym co masz na sobie to na pewno długo nie pociągniesz, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć się twojej babci, że już w drugim dniu twojego pobytu tutaj zmarłaś z zimna, a więc wracam za 10 minut, popilnuj rzeczy i najlepiej usiądź koło ogrzewania, to ci dobrze zrobi. Okey.?
- No dobrze, ale się pośpiesz. - powiedziałam, po czym posłusznie usiadłam w najcieplejszym kącie tego pomieszczenia i uśmiechnęłam się smutno do chłopaka.
-No grzeczna dziewczynka, wracam za chwilkę. - powiedział po czym wyszedł z budynku.
I tak zostałam sama, siedziałam rozmyślając o tym co ja tu właściwie robię, i kiedy po kilku minutach, rozległ się zgrzyt otwieranych drzwi, pomyślałam, że to wreszcie przybył mój zaginiony przyjaciel, dlatego właśnie na mojej twarzy ukazał się szeroki uśmiech, i kiedy po chwili przede mną stanął niebieskooki blondyn, moje serce złamało się na kawałki. Do budynku wszedł Thomas, a na mój widok jego kąciki ust wzniosły się ku górze, chyba nie zauważył, że po wczorajszym dniu, uważałam go za wścibskiego i aroganckiego i na dodatek nie miałam zamiaru z nim przebywać w jednym pomieszczeniu sam na sam. Niestety dopóki Gregor nie pojawi się tutaj, dopóty jestem skazana na obecność blondyna.
-Hej, jak się masz ?- zapytał nagle chłopak.
-Cześć, ale chcesz znać szczegóły, czy mam kłamać ? - zapytałam z ciekawości jak zareaguje na moją odpowiedź.
-A po co masz kłamać, mów prawdę. -odpowiedział po czym zaszczycił mnie przyjaznym i zachęcającym do mówienia uśmiechem.
-A więc, mówiąc wprost wczoraj było jeszcze całkiem dobrze, do wieczora oczywiście, bo kiedy pewien osobnik zaczął być wścibski, było mi smutno, a dzisiaj rano było całkiem miło, pierwszy raz od wielu dni byłam szczęśliwa, aż do teraz oczywiście. - skończyłam moją jakże wyczerpującą odpowiedź, po czym popatrzyłam na Thomasa i z zainteresowaniem czekałam na jego odpowiedź.
- Czy ten wścibski osobnik to ja.?
-Nie Michael Jackson. - odezwałam się z poirytowaniem.
-Ej nie musisz być taka oschła, przepraszam jeżeli cię wczoraj uraziłem, naprawdę nie chciałem, po prostu ciekawiło mnie co ty tutaj robisz, Gregor nikomu nic nie mówi, tylko cieszy się, że ma taką śliczną lokatorkę, a ja, ja byłem po prostu ciekawy.
Zatkało mnie, może źle oceniłam tego chłopaka, może byłam tak zapatrzona w samą siebie, że nie zauważyłam, iż Thomas jest tak naprawdę miły i sympatyczny, popatrzyłam na siedzącego obok chłopaka i powoli się uśmiechnęłam.
-No to może zaczniemy od nowa ?
- Jestem za. - odpowiedziałam z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy, bo ta koncepcja wydawała się bardzo kusząca.
-Hej, jestem Thomas.
- A ja Clau.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i w tym właśnie momencie do budynku wpadł Schlieri ze stertą ubrań w jednej ręce i kubkiem z parującym napojem w drugiej, po chwili do pomieszczenia wpadło jeszcze kilku skoczków, ale na moje szczęście nikt nie zwracał na mnie wielkiej uwagi.
Gregor podał mi gorący kubek i powiedział, żebym się częstowała, a sam zabrał się za ubiór kombinezonu, po chwili z magicznej sterty rzeczy wyciągnął kurtkę z logiem red bulla i założył mi ją na ramiona.
-No i w tym momencie wyglądasz jak jedna z nas – powiedział z zachwytem, a dzięki niemu w moją stronę popatrzyło się kilkanaście osób.
Jak zwykle w takich sytuacjach strzeliłam buraka, a chłopcy widząc moją minę z niechęcią odwrócili głowy i zajęli się swoimi sprawami.
Kiedy upewniliśmy się z moim nowym przyjacielem, że nasz poranny gość zszedł już do kuchni, odprężyliśmy się, po czym nastąpiła chwila głębokiego zadumania.
-Dziękuję – wyszeptałam po chwili dłuższego zastanowienia.
-Za co ? - zapytał ze zdziwieniem Gregor, po czym przeczesał sobie ręką rozczochrane włosy.
-Za wczoraj, dzięki tobie pierwszy raz w nocy nie miałam koszmarów i nie rzucałam się z lewa na prawo.
-aj, zawsze służę pomocą. - uśmiechnął się szelmowsko.
W tej właśnie chwili zadzwonił telefon blondyna, nie chciałam przeszkadzać w rozmowie, więc szybko wyślizgnęłam się z łóżka, założyłam miękki sweter i zeszłam boso na śniadanie. W kuchni ciepłym uśmiechem przywitała mnie pani Angelina.
-Mam nadzieję, że dobrze spałaś i Gregor cię nie obudził.
-Pierwszy raz od kilku lat nie miałam koszmarów – powiedziałam, po czym szybko odwróciłam głowę, aby mama Schlieriego nie mogła ujrzeć mojego zaczerwienienia na twarzy, bo przecież nie mogłam jej wypaplać, że już w pierwszy dzień po przybyciu do tak cudownego domu usnęłam w objęciach jej przesympatycznego syna, który na dodatek ma jakieś problem ze swoją ex.
Usiadłam przy stole i zabrałam się za spożywanie naleśników, które otrzymałam od cudownej gospodyni domu i które były oczywiście bardzo smaczne. Właśnie zjadałam drugą porcję mojego śniadania kiedy do kuchni wparował mój nowy najlepszy przyjaciel, zadziwiające było to iż w tak szybkim tempie zdążył się przebrać w sportowe cichy red bull oraz uczesać. Schlierenzauer popatrzył na mnie z litością, po czym usiadł na krześle.
-Jeszcze nie ubrana i nie pożywiona – zaśmiał się.
-Nieeee, a co ? - zapytałam z zaciekawieniem, po czym posłałam mu głupiutki
uśmiech niewinnego pięcioletniego dziecka.
-Jak to co, a zresztą dowiesz się w swoim czasie, ubierz się szybko.
-Ehh, okey.
Wybiegłam z kuchni i szybkim krokiem wpadłam do pokoju otworzyłam walizkę i wyciągłam czarne leginsy i długi biały top, a na to mój ukochany bawełniany sweter, przeczesałam szybko włosy i umyłam zęby, po czym wzięłam kurtkę i pobiegłam na dół. Przy drzwiach frontowych stał blondyn ze swoją sportową torbą, w ręku trzymał narty i jak zwykle głupkowato się uśmiechał.
-No wreszcie, kobiety powinno się trenować w wojsku, aby nie mizdrzyły się tyle przed lusterkiem.
-Ejj, nie powiem kto z samego rana kazał mi biegać po schodach w te i we wte.
-Oj i jak zwykle zwal winę na biednego.
-hahaha.
********pół godziny później**********
Mknęliśmy w ciszy 100km/h, ja zastanawiając się gdzie Gregor mnie wywozi, może chce mnie gdzieś wyrzucić na skraju lasu tak abym później nie znalazła drogi powrotnej, a może odwozi mnie z powrotem do babci, bo już ma mnie dość, On trzymając mnie w napięciu, ręce na kierownicy, uśmiechnięty od ucha do ucha, skoncentrowany na drodze i poważnych rozmyśleniach. Patrzyłam się jeszcze przez chwilę na jego śliczną twarz, i pewnie robiłabym to jeszcze dłużej, ale w tym właśnie momencie przed nami ukazała się skocznia narciarska, cudowna skocznia narciarska.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił z dużą satysfakcją w głosie.
-No okey, rozumiem, masz trening, czy coś tam, ale co ja mam do tego.?
-A coś ty myślała, że ja będę pracował, a ty w domu, przed moim telewizorem będziesz się płaszczyć, o co to, to nie. Postanowiłem, że zabiorę cię ze sobą i zamiast pod cieplutkim kocem, będziesz marzła na zimnie, siedząc pod skocznią. Prawda że dobry pomysł ? -uśmiechnął się kpiąco.
- A ktoś ci już kiedyś powiedział, że inteligencją to ty nie grzeszysz ?
- Tak, właśnie to słyszę. No dobra ruszmy się, muszę cię przedstawić kilku osobom, a później objaśnić ci gdzie możesz, a gdzie nie możesz chodzić.
-A Thomas będzie ? - zapytałam z jak najzimniejszą barwą w głosie.
-Tak, on akurat nie opuszcza ani jednego treningu.
-Shit.....ja tu lepiej zostanę.
-Nie wygłupiaj się.
Wyszliśmy z samochodu na zimne powietrze, znowu zaczął lekko prószyć śnieg, a poranne słońce schowało się za chmurami. Zrobiło się trochę ciemniej i zimniej, niż rano, ale taka pogoda właściwie poprawiała mi nastrój, kochałam deszcz i śnieg, mróz i chłód, czułam się wtedy podniesiona na duchu i silna. Schlierenzauer wyciągnął swoje rzeczy z bagażnika i wziął mnie za rękę tłumacząc po drodze gdzie jest toaleta, czy bar z gorącą czekoladą lub zimnymi napojami. Po chwili zaczęliśmy zbliżać się do jakiegoś budynku, zaczęły mi się lekko trząść kolana, bałam się, że w środku spotkam Thomasa. Gregor popatrzył na mnie ze zdziwieniem, po czym wzmocnił uścisk dłoni, aby dodać mi otuchy i wprowadził mnie do środka. Na moje szczęście nikogo tu nie było, dlatego odetchnęłam z ulgą, blondyn widząc moją reakcję uśmiechnął się szeroko, po czym rozłożył swoje rzeczy koło kaloryfera.
- Zostaniesz tu przez moment ?
-Uhm..
-Nie bój się, skoczę tylko po kombinezon i jakąś ciepłą kurtkę dla ciebie, bo w tym co masz na sobie to na pewno długo nie pociągniesz, a ja nie mam zamiaru tłumaczyć się twojej babci, że już w drugim dniu twojego pobytu tutaj zmarłaś z zimna, a więc wracam za 10 minut, popilnuj rzeczy i najlepiej usiądź koło ogrzewania, to ci dobrze zrobi. Okey.?
- No dobrze, ale się pośpiesz. - powiedziałam, po czym posłusznie usiadłam w najcieplejszym kącie tego pomieszczenia i uśmiechnęłam się smutno do chłopaka.
-No grzeczna dziewczynka, wracam za chwilkę. - powiedział po czym wyszedł z budynku.
I tak zostałam sama, siedziałam rozmyślając o tym co ja tu właściwie robię, i kiedy po kilku minutach, rozległ się zgrzyt otwieranych drzwi, pomyślałam, że to wreszcie przybył mój zaginiony przyjaciel, dlatego właśnie na mojej twarzy ukazał się szeroki uśmiech, i kiedy po chwili przede mną stanął niebieskooki blondyn, moje serce złamało się na kawałki. Do budynku wszedł Thomas, a na mój widok jego kąciki ust wzniosły się ku górze, chyba nie zauważył, że po wczorajszym dniu, uważałam go za wścibskiego i aroganckiego i na dodatek nie miałam zamiaru z nim przebywać w jednym pomieszczeniu sam na sam. Niestety dopóki Gregor nie pojawi się tutaj, dopóty jestem skazana na obecność blondyna.
-Hej, jak się masz ?- zapytał nagle chłopak.
-Cześć, ale chcesz znać szczegóły, czy mam kłamać ? - zapytałam z ciekawości jak zareaguje na moją odpowiedź.
-A po co masz kłamać, mów prawdę. -odpowiedział po czym zaszczycił mnie przyjaznym i zachęcającym do mówienia uśmiechem.
-A więc, mówiąc wprost wczoraj było jeszcze całkiem dobrze, do wieczora oczywiście, bo kiedy pewien osobnik zaczął być wścibski, było mi smutno, a dzisiaj rano było całkiem miło, pierwszy raz od wielu dni byłam szczęśliwa, aż do teraz oczywiście. - skończyłam moją jakże wyczerpującą odpowiedź, po czym popatrzyłam na Thomasa i z zainteresowaniem czekałam na jego odpowiedź.
- Czy ten wścibski osobnik to ja.?
-Nie Michael Jackson. - odezwałam się z poirytowaniem.
-Ej nie musisz być taka oschła, przepraszam jeżeli cię wczoraj uraziłem, naprawdę nie chciałem, po prostu ciekawiło mnie co ty tutaj robisz, Gregor nikomu nic nie mówi, tylko cieszy się, że ma taką śliczną lokatorkę, a ja, ja byłem po prostu ciekawy.
Zatkało mnie, może źle oceniłam tego chłopaka, może byłam tak zapatrzona w samą siebie, że nie zauważyłam, iż Thomas jest tak naprawdę miły i sympatyczny, popatrzyłam na siedzącego obok chłopaka i powoli się uśmiechnęłam.
-No to może zaczniemy od nowa ?
- Jestem za. - odpowiedziałam z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy, bo ta koncepcja wydawała się bardzo kusząca.
-Hej, jestem Thomas.
- A ja Clau.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i w tym właśnie momencie do budynku wpadł Schlieri ze stertą ubrań w jednej ręce i kubkiem z parującym napojem w drugiej, po chwili do pomieszczenia wpadło jeszcze kilku skoczków, ale na moje szczęście nikt nie zwracał na mnie wielkiej uwagi.
Gregor podał mi gorący kubek i powiedział, żebym się częstowała, a sam zabrał się za ubiór kombinezonu, po chwili z magicznej sterty rzeczy wyciągnął kurtkę z logiem red bulla i założył mi ją na ramiona.
-No i w tym momencie wyglądasz jak jedna z nas – powiedział z zachwytem, a dzięki niemu w moją stronę popatrzyło się kilkanaście osób.
Jak zwykle w takich sytuacjach strzeliłam buraka, a chłopcy widząc moją minę z niechęcią odwrócili głowy i zajęli się swoimi sprawami.